WITAJ W MAGICZNYM ŚWIECIE ELIXIA


  • Index
  •  » Gotowe ST
  •  » Zapomniane Opowieści Isteronu: Magiczne Pudełko

#1 2010-12-16 21:16:27

 Michalius

Przedwieczny

28815720
Zarejestrowany: 2010-12-14
Posty: 23
Punktów :   

Zapomniane Opowieści Isteronu: Magiczne Pudełko

Czarny las..
Noc...

Elfka Światłości Maerdaew Kiras podążała ledwo widocznymi ścieżkami, próbując oświetlić ją zaklęciami światłości.
Było ciemno a Las wyglądał tak jak by się ciągnął w nieskończoność.
W całkowitej ciemności dostrzegła mały promień światła. Gdy podeszła bliżej zauważyła że to ognisko a obok stał mały powóz. Była głodna i zmarznięta
i wahała się podejścia, bo nie widziała kto siedział przy ognisku w samym środku Czarnego Lasu.
Gdy podeszła trochę bliżej nadepła na małą gałązkę która wywołała mały trzask. Czarna postać wstała i krzyknęła:
-Kto tam jest?!
Maerdaew lekko się wychyliła za drzewa:
-Jestem Maerdaew! Elfka Swiatłości!
-O Elfka? proszę dosiądź się! ( niska postać odchyliła rękę na znak zaproszenia do ogniska )
Maerdaew przysiadła się i próbowała się ogrzać przy ognisku.
-A więc co sprowadza Elfkę do tego Lasu? - spytała się postać lekko odchylając swoją dłoń do tyłu
-Mój mąż zginał na wojnie nie mam się gdzie podziać więc odeszłam. A przepraszam nie dosłyszałam twojego imienia - spytała z zaciekawieniem
-Mówią na mnie Ergethram Nuri lub Młotoręki.
-A dlaczego cię tak cię nazwali?
-A dlatego że lubię rozwalać łby głupim elfom!
Po tym okrzyku odchylił swoją rękę zza pleców dzierżąc wielki młot w ręce. Gdy brał zamach ktoś chwycił go za dłoń.
Tym kimś był Michalius, był prawie niewidoczny w cieniu przez jego ciemny płaszcz.
-Dosyć! Origrin co ci odbiło?!. Wiem że nienawidzisz elfów ale bierz pod uwagę też rasę!
Lerijczycy ponoszą winę za śmierć twojej rodziny. Elfy Światłości nic do tego nie mają!
MaerDaew w tym czasie była w lekkim szoku.
-Nic pani nie jest? jak ci na imię? - spytał Michalius
-Maerdaew panie. dziękuje za ocalenie życia.
-Drobiazg, Orgirin często traci nad sobą kontrole. Pozwól że się przedstawie, jestem Michalius Okaris.
Orgirin siedział cały podenerwowany przy ognisku, cały czas spoglądając na MaerDaew i coś mrucząc pod nosem.
-Wydajesz się być głodna idz do powozu tam jest dużo jedzenia i jedna prycza wolna, możesz tam spać na tą noc
Maerdaew z wahaniem przyjeła ofertę Michaliusa.
Michalius przysiadł do ogniska obok Origrina.
-Co ty robisz Michalius?! nawet jej nie znamy a ty jej oferujesz nasz prowiant i w dodatku będzie spała w naszym powozie!
-Po pierwsze ty chciałeś ją zabić, coś się jej należy. Po drugie i tak ukradliśmy ten powóz głupim ludziom a po trzecie może nam się przydać.
-Ciekawe w czym - Spluwając na ziemie powiedział Młotoręki
-Elfki Światłości są znane z swoich umiejętności magicznych - spogląda na powóz i wstaje.
-Taa ciekawe co zrobi jak się dowie że jesteś Mrocznym Elfem!
Z tego co wiem to Mroczne Elfy i Elfy Światłości mają dużo nieporuzumień między sobą.

Pożyjemy zobaczymy...

Nazajutrz powóz ruszył, a Maerdaew się zbudziła ze snu. Rozglądając się wokół powozu dostrzegła Michaliusa siedzącego obok.
-Dzień dobry- powiedział Michalius odwrócony plecami do Maerdaew.
-Dzień dobry - spogląda na okolice za oknem które mieściło się obok jej pryczy.
Dokąd jedziemy? - spytała
Do Nonthal, niewielkie miasto zajmujące się głownie handlem.
- Jedziecie tam pohandlować - spytała zaciekawiona
- Nie... mój przyjaciel zlecił mi dostarczenie pewnej skrzynki do jego przyjaciela, płatne przy odbiorze.
A poza tym jesteśmy najemnikami, tam gdzie szansa na zarobienia złota tam i my!
- Aha...
- A co chciałaś by się zabrać z nami?
- ( Lekko westchneła ) jak by to nie był problem... mój mąż zginął na wojnie nie mam się gdzie podziać.
- Moje kondolencje

Nagle powóz się zatrzymuje a zza desek słychać Origrina.

- Kurwa mać! bandytom się zachciało napadać!
Michalius otwiera drzwi powozu z buta i szybkimi ciosami zabija dwóch bandytów stojących mu na drodze, w tej chwili jeden z bandytów przysunął mu ostrze pod gardło.
Michalius unieruchomiony spoglądał dookoła siebie co się dzieje, Orgirin był był zmęczony cało nocną jazdą, i opadł z sił.
Orgirin stał oparty o powóz z ostrzem pod gardłem.
Michalius był w podobnej sytuacji.
Jeden z bandytów wchodzi do powozu w którym akualnie była Maerdaew.
- Co my tu mamy! - krzyczy bandyta
Po chwili ciszy Bandyta wylatuje z powozu cały w ogniu, tarzając się po ziemi i wyjąc z bólu.
Następni dwaj Weszli do powozu i chwycili Maerdaew za ramiona wyprowadzając ją z powozu.

Zaa drzewa wyłonił się Człowiek, bogato odziany z długim wąsem i srebrną szablą, prawdopodobnie Herszt Bandy.
- Witajcie! co my tu mamy... Krasnoluda, Elfkę Światła - przystawia szablę do gardła Maerdaew, którą powoli osuwał w dół.
Z lekkim uśmiechem spoglądał na Maerdaew. Jego uwagę zwrócił Michalius który stał kilka kroków od Maerdaew.
-A ten to kto?
Ściągnąć mu tą maskę!
podszedł jeden z bandytów do Michaliusa i szybkim ruchem zerwał mu maskę z twarzy.
Ooooo! Mroczny Elf! a to ci ciekawe - Podskakuje radośnie
-Ach gdzie moje maniery? Nazywam się Vilmir, Jonas Vilmir. ale możecie mi mówić Vil.
- Wy bandyci! jesteście wszyscy tacy sami! same szuje! - pogardliwie wykrzykuje Origrin.
- Cicho krasnoludek!
Hmmmm co ja zwami tutaj mam zrobić?
- Szefie mamy pudełko! - mówi jeden z bandytów wychodzących z powozu.
- Doskonale! A tych tutaj zabijcie! nie są już nam potrzebni.
W czasie gdy Herszt przemawiał i był zajęty rozmawianiem z bandytą Michalius pokryjemu wysunął swoje ukryte ostrze w rękawie.
-Hej może podejdz tu bliżej żebym mógł widzieć twoją paskudną twarz?! - krzyczy Michalius
Herszt się odwraca w stronę Michaliusa
-Coś ty powiedział?!
-Co ty robisz? - zaszeptała Maerdaew
Herszt podszedł do Michaliusa i chwyta za podbródek.
-Powiedz to jeszcze raz!
-Z przyjemnością!
Michalius wyrywa się spod rąk bandyty, i wbija swoje ukryte ostrze w gardło Vilmira a przy tym wyciąga szablę Vilmira z pochwy.
Zabija strażnika za sobą a miecz rzuca Origrinowi.
Nastąpiła rzeź...
Maerdaew gdy była wolna zaczęła miotać przeróżne zaklęcia które natychmiastowo zabijały bandytów.
Orgirin wymachiwał szablą na wszystkie strony tnąc każdego na swojej drodze, zaś Michalius próbował ubezpieczać Maerdeaw i Orgirina czarną magią.

Gdy bandyci byli martwi Michalius podniósł swoją maskę z ziemi otrzepał ją z kurzu. A po chwili zaczął przeszukiwał ciało Vilmira, znalazł list:

NA ŚCIEŻCE DO NONTHAL NAPOTKACIE POWÓZ. ZATRZYMAĆ GO, ZABIĆ PASAŻERÓW I ZNAJŚĆ CZARNE METALOWE PUDEŁKO.
GDY ROBOTA BĘDZIE SKOŃCZONA PRZYNIEŚCIE PUDEŁKO NA ZŁOMOWISKU W NONTHAL, W ZWIĄKU Z NAGRODĄ SKONTAKTUJE SIĘ Z WAMI.
POD ŻADNYM POZOREM NIE OTWIERAĆ PUDEŁKA, ALBO NICI Z UMOWY!

R.U.

Gdy przekroczyli połowę drogi ( o 6.00 rano ) nagle coś zachrobotało, cały powóz się zatrząsł i stanął. Orgirin wstaje, patrzy co się stało, mruczy coś pod nosem.
Podchodzi do Michaliusa, budzi go do końca i mówi:
- Na kamień wjechaliśmy i będziemy musieli resztę drogi na piechotę zapieprzać. - Obudź Maerdaew, bo musimy iść.

Michalius ledwo trzeźwy wstaje z swojej pryczy.
-No niech to... najpierw bandyci a teraz takie coś ( westchnięcie )
Mam nadzieję że do zmierzchu dojdziemy do miasta. No dobra zabierać sprzęt czas się zbierać!
- Maerdaew obudź się!

Gdy Michalius próbował obudzić Maerdaew, pogoda zaczeła się psuć.
Zaczął padać deszcz i zbierały się chmury na północy, a pod powozem gromadziło się błoto. Nawet jak by się naprawiło zepsute koło to by nie było szans na dalszą podróż.

Maerdaew na dźwięk słów Michaliusa ocknęła się. Nie była poirytowana zaistniałą sytuację gdyż mieszkanie w lesie nauczyło ją wiele.
Jej uwagę jednak przykuwał jednak Orgirin na którego spogłądała z przerażeniem ....co rusz spoglądał na nią i mruczał coś pod nosem. Wiedziała,że prędzej czy później coś się stanie,coś jej zrobi,gdy tylko zabraknie Michaliusa....

- Już wstaję.
- Mam zabrać coś oprócz własnego ekwipunku?? Czy dacie sobie radę ??

- Weź to co ci będzie potrzebne, najlepiej też jakiś płaszcz bo zaczyna padać.
- jesteśmy już niedaleko miasta ale trzeba się śpieszyć. Nie będe chodził cały umazany w błocie.

Przed bramą bohaterów otacza banda żebraków, jeden umarzany cały w błocie mówi:
- Proszę was, wspomóżcie nas choćby miedziakiem?
- Tak prosimy... - słychać drugiego niziołka.

Orgirin zastanawiał się chwilę i powiedział:
- Macie tu miedziaka i spadać
- Żebyście się tylko odczepili. - mruknął jeszcze pod nosem.

Niziołki uradowane miedziakiem zwróciły się do Maerdaew:
-A piękna Elfka nas wspomoże w trudnej chwili?

- Nie. - odpowiedział szybko za nią Orgirin. - Dostaliście już miedziaka, a teraz spadać.

Aaa pan Mroczny Elf? może nas wspomoże?

Michalius chwyta za rączke miecza lekko go wysuwając z pochwy.

-On chce nas zabić! - krzyczą niziołki które poc chwili zaczęły uciekać.
Gdy uciekali słychać było obelgi o ,,Bydlackich Mrocznych Elfach''

Michalius,Maerdaew i Orgirin nie przejmując się poszli dalej, aż do głównej bramy przy której stali dwaj strażnicy.

-Ej ty tam! Mroczny Elf! jak jesteś tu żeby robić zadymę to zbastuj, mamy już tutaj jednego - mówi jeden z strażników.
-Będę robił co chcę a teraz z drogi! - pogardliwym głosem powiedział Michalius
-Dobra niech ci będzie...

Gdy bohaterowie byli u drzwi karczmy przez okno wyleciał pewien człowiek, wyglądało na to że w środku była bójka.

Gdy weszli do karczmy zauważają pijanego Mrocznego Elfa ledwo stojącego na nogach który trzymie rozbitą butelkę w ręku.
- Nie dostaniciee mojej flachy! wy pas...kłudy jedne - mamrota Elf
- Brać go - Krzyczy tłum poczym wyrzucili elfa za drzwi karczmy.
Pijany Elf upadł na Maerdaew, ledwo zdawając sobie sprawę z tego co się dzieje...

- Przepraszam miłą (czkawka) paniąąąą......może zechciałaby panienka...(czkawka i jakiś niezrozumiały bełkot)- Mówi Ozzis - Po czym zalany w trupa, resztkami sił próbuje wstać.
Więc Ozzis sączy dalej napój z butelki...

- Złaź z niej - powiedział spokojnie Orgirin, lecz nie doczekując się reakcji, zepchnął Ozzisa z Maerdaew.

- Dziękuję Orgirin.

Maerdaew uśmiechnęła się. I pomyślała,że może Orgirin nie jest zawsze takim chamem,jak dotąd uważała.

- Długo zamierzamy zostać w karczmie??

Maerdaew znała to miasto i wiedziała,że prędzej czy później ktoś ją zauważy a wtedy musiałaby powrócić na samotne panowanie w zamku,od którego w tym momencie dzieliło ją 5 mil.
Więc miała cichą nadzieję,że jutro naprawią wóz i ruszą dalej w drogę

- Nie tak ostro krasnoludzie w innych okolicznościach byłbyś już martwy, ale nie przy kobietach...- powiedział Ozzis.
Po dłuższej chwili przypatrywania się Maerdaew mówi - ja Cię już gdzieś chyba widziałem...ale nie ważne.
Wyglądacie na takich którzy czegoś szukają poza tym jesteście uzbrojeni, jeszcze nie wiem co robicie ale wchodzę w to... Co wy na to ??

Michalius narazie nie zwraca uwagi na Elfa i spogląda na leżącego obok mężczyznę.
-W karczmie zostaniemy na noc.
Jutro poszukamy kogoś kto by mógł naprawić nasz powóz, i będziemy mogli ruszać do Nonthal odnieść pudełko do sklepu Sheda Nonthala. I przy okazji zadam parę pytań właścicielowi.
-A co do ciebie...

Michalius spogląda na Ozzisa i przez krótką chwile mysli.
- Nie biorę byle kogo do drużyny, jakie masz umiejętności, bo narazie widze Mrocznego Elfa który jest najebany jak dziki ork.

Orgirin przypatruje się Ozzisowi i mówi:
- Ja bym go nie brał, bo widzę, że tylko nachlać się umie.

- chcesz sprawdzić moje umiejętności ? - Mówi Ozzis, - jeszcze będzie okazja.... - Ozzis odchodzi...

-No to nic - mówi Michalius
-Trzeba wynająć pokój.

Gdy weszli do środka karczmy zastali ją w bałaganie po Ozzisie.
-Ale burdel... ( wzdycha ) Orgirin, wybierz jakiś pokój - Michalius rzuca Orgrinowi sakiewkę złota.
-Ja muszę się napić, no chyba że też chcecie? - poczym zasiada do baru
-Jedną Skoome - krzyczy do barmana podnosząc jednocześnie ręke

-Ah niech to... następni Mroczny Elf... jesteś tu by sprawiać problemy tak jak tamten? - Barman otwiera Skoomę i z dziwnym grymasem spogląda na Michaliusa.

- Masz jakiś problem?! Dawaj tą Skoome chyba że mam uciąć ci coś?
Barman podnosi obie ręce w górę i odchodzi od lady
- Dobra, dobra nie chcę kłopotów.
- Tak myślałem.

Orgirin wyjmuje jedną monetę z sakiewki podchodzi do baru i krzyczy do barmana:
- To, co tamten Mroczny Elf.
Odwraca się do Michaliusa i mówi:
- Nie tak ostro, chłopie, przecież ci nic nie zrobił.

-Najwyraźniej coś mu nie pasiło... a gdzie jest Maerdaew? niech się przyłączy jest dopiero 19 godzina, do nocy nam troche zostało
.

- Może poszła spać? Mieliśmy długą drogę a ona nie musi być wytrzymała jak my. - odpowiedział mu Orgirin.

-Hmmm coś za bardzo nie była przemęczona... nieważne Barman! jeszcze jedną Skoomę!


Cała karczma została posprzątana w zaledwie kilka minut a Michalius i Origrin nadal pili Skoomę.
- A więc... Michalius... Po jaki gwynt cy tia maska? ( nie zrozumiany bełkot )
Ja cie nigdy nie widać bez tego garnaka... A jak już to ten kaptłul zasłania...
- Żeby zachować anonimowość. Opowiadałem ci już kilka razy że dużo ludzi mnie ściga...
- Ano tiak. To ja pójdę troche pohulać obok forte-pianinie czy jak to tam się zwie!

Michalius oparł się o ladę plecami spoglądając na bawiący się tłum.
Przy jednej ze ścian byli łowcy rzucający nożami w białą tarczę. Obok zaś przyglądały im się Elfki uśmiechając się i chichocząc co jakiś czas.
Po drugiej stronie były schody na górę gdzie były pokojne do wynajęcia, a obok schodów siedział niski człowiek grający na fortepianie i towarzyszący mu grupka pijanych półorków, które śpiewały do melodii która grał człowiek.

W ich strone zmierzał Origrin który potykał się co chwilę.
- Chodźta tu! wy moje chłopy! - krzyczy Origrin do Półorków.
Widać było po chwili że się dogadali. Origrin chwiał się pomiędzy półorkami trzymająć w ręce butelkę Skoomy i śpiewając razem z nimi.
Michalius na cały ten widok zaczoł się cicho śmiać i sobie pomyślał:
- Mam nadzieję że Origrin nie zrobi czegoś głupiego...
Po czym wstał i poszedł w strone schodów.

Michalius przebijał się przez tłum próbójąc jak naszybciej dojść do schodów i umieścić pudełko w jkimś bezpiecznym miejscu.
Muzyka grała głośno, ludzie krzyczeli i śmiali się a Michalius poczuł jakby coś go ukuło w lewe ramię.
Michalius ociera prawą ręką ramię drapiąc się. Gdy odchylił ręke zobaczył że na ręcę ma krew, spojrzał na ramię i dostrzegł dużą plamę krwi na jego rękawie.
- Co do cholery? - pomyślał.
W oczach wszystko stawało mu się ciemne a dzwięk był przygłuszony, z ostatnich resztek sił przebijał się agresywnie przez tłum by jak najszybciej dotrzeć do schodów.
Po drodze natrafił na stół na który wpadł przewracając wszystko co na nim się znajdowało.
Michalius leżał na ziemi a tłum zebrał się w koło by zobaczyć co się dzieje.

Origrin zobaczył co się stało i podbiegł do Michaliusa, klęcząc na ziemi próbował ocucić Michaliusa.
Michaliusowi zdawało się że wszystko stało się wolne i nawet nie zauważył obecności Origrina obok niego.
Wpatrująć się w tłum zauważył ciemną postać, odzianą w ciemny płaszcz z kapturem trzymającą mały sztylet, który po chwili schował do kieszeni i wycofał się z tłumu.
- Stary co ci jest?! - krzyczy Origrin
W karczmie stała się zamieszanie muzyka ucichła a z pokoju wyszła Maerdaew.
- co się stało?!
- Dawaj tu! przydasz się!
Maerdaew była lekko zdezorientowana i nie wiedziałą co zrobić.
- No chodź tu! - krzyczy Origrin.
- Już idę!
Maerdaew zbiegła po schodach i uklękła.
- Co mu się stało!? - krzyczy patrząc na nieruchomego Michaliusa.
- Skąd mam wiedzieć?! na ramienia ma krew!
Maerdaew rozcina materiał małym nożem który leżał na podłodze.
- Rana już nie krwawi ale musi to być trucizna.
- No to na co czekasz?! ulecz go!
Michalius zaczął kaszleć.
Maerdaew podtrzymała mu głowę ręką i powiedziała:
- Leż spokojnie to mniej będzie bolało.
Maerdaew dotyka ranę swoją dłonia która zaczyna świecić jasnym błękitnym blaskiem.
Michalius traci przytomność.
- Już!
- Co już?! jest nieprzytomny!
- Nie mogłam nic więcej poradzić! ważne że przeżyje.
Origrin zrywa się i krzyczy do tłumu
- Kto go do cholery tak urządził?! co?!

Tłum milczał a na miejsce przybyli dwaj strażnicy.
- No a mówiłem mu żeby nie robił rozruby! ci Mroczni Elfy.... - dodał
- Zamknij się! ktoś go otruł! - krzyczy agresywnie do strażnika.
- Dobra! dobra! to weźcie coś z nim zróbcie! jutro się tym zajmiemy.
- Oby! - dodała Maerdaew.
Maerdaew i Origrin nieśli po schodach Michaliusa do jego pokoju. A strażnicy byli na dole przepytując każdego czy coś widział.
- Kurna... ale on ciężki - mówi Maerdaew.
- To przypakuj troche!
Zapadła cisza przez krótką chwilę.
- Przynajmniej mamy te pudełko...
- Ta... już nas próbowana zabić dwa razy przez nią...
Coś w niej musi być wartościowego.
- Szkoda że nie można go otworzyć...
- Dobra to tutaj!
Maerdaew i Origrin kładą Michaliusa na ziemi i otwierają drzwi do pokoju.
- No dobra połóżmy go tutaj.
Kładą Michaliusa na łóżku.
- Zostań tu z nim, ja będę pilnować wejścia. - mówi origrin
- Dobra.
Przez całą noc nic się już nie wydarzyło Origrin zasnął na stołku opierając się o drzwi a Maerdaew medytowała.
Wszyscy w karczmie rozeszli się a Strażnicy powrócili do swoich obowiązków.

Origrin budzi się a przy nim stoi banda dzieciaków obcinająca mu brodę śmiejąc się.
- Co wy do kurwy nędzy rob... Origrin upadł ze stołka na którym siedział i wymachuje ręką żeby spłoszyć dzieciaków.
- Jak ja nienawidzę dzieci...
Maerdaew otwiera drzwi i widzi Origrina podnoszącego się z podłogi.
- I jak ci się spało? ( śmieje się )
- Wygodnie, miękko i przyjemnie...
A co tam u Mrocznego Pana?
- Dalej śpi. Trucizna omal go nie zabiła.
- Za dużo razem przeszliśmy żeby go zabiła jakaś trucizna.
- Ano właśnie... jak się poznaliście?
- Ehhh... całkiem normalnie... Szedłem se szlakiem a tu widzę Mrocznego elfa zabijający leśnych elfów tropicieli.
Zgadaliśmy się i zabijamy razem elfów i przy okazji zarabiamy złoto jak nadarzy się okazja.
- I to wszystko?
- Tak.
- Hmmm nie mam więcej pytań...
- I dobrze bo nie chce mi się dalej odpowiadać.
Po krótkiej ciszy Michalius zaczął się budzić.
- Co do... co się stało - pyta się Michalius.
- Ktoś cie zatruł - odpowiada Maerdaew.
- Baliśmy się czy nam nie kopniesz w kalendarz...
- O mnie się nie bój...
Michalius spojrzał na Origrina i zauważył że ma przycięta brodę.
- Kłopoty przy goleniu? ( śmieje się )
Origrin opiera się o ścianę.
- Fajnie że wpół trup ma poczucie humoru ale sprawa się robi poważna...
- Właśnie... jak byś mi powiedział wcześniej że każdy chce was zabić to bym sobie darowała podróż z wami...
- Zawsze możesz odejść. Nam to nie zrobi różnicy. - mówi Origrin.
- tak? No to żegnajcie!
Maerdaew wychodzi z pokoju trzaskając drzwiami.
- Chyba ją zdenerwowałeś...
- Naprawdę? nie zauważyłem.
Michalius wstaje z łóżka spogląda na swe ramię i wkłada swój płaszcz.
- Dobra chodźmy odnieść te pudełko.
- Jestem tuż za tobą.
Michalius i Origrin wychodzą z karczmy a przy drzwiach czekał na nich Ozzis.
- Niezłą scene odstawiłeś wczoraj. - mówi Ozzis
- Skooma, zabawa i trucizna... Nic wielkiego. - Mówi Michalius
- Właśnie widzę... - Odpowiada Ozzis.
- Dobra, czego chcesz? - pyta się Origrin.
- Przyłączyć się do was, mało tu poszukiwaczy nagród a szczególnie kto ma kłopoty jak wy.
- No nie wiem Michalius... On jest jakiś dziwny... - Mówi Origrin.
- Dobra... możesz do nas dołączyć na pewien czas. Potem zobaczymy co z ciebie będzie.
- To narazie mi wystarczy. aha i przy okazji.. wiem kto chciał cię zabić.
Michalius stanął i odwrócił się do Ozzisa i przypatrywał mu się przez krótką chwilę.
- Skąd wiesz kto chciał mnie zabić?
- Miał na palcu bliznę w kształcie Kosy.
- Więc co to znaczy - pyta się Origrin
- To znaczy że gość należał do Mrocznego Bractwa... A z tego co wiem ten kto ma problem z Bractwem nie wychodzi z tego żywy.
- Dlaczego niby Mroczne Bractwo miało by się mną interesować?
- Może nie tobą.. tylko tym co masz przy sobie.
- Skąd to wszystko wiesz?
- Jestem skrytobójcą... wiem tyle ile powinnienem wiedzieć.
- Michalius... trzeba się zbierać zaraz zacznie padać. - mówi Origrin.
- Masz rację nie możemy zwlekać.

Michalius, Origrin i Ozzis ruszyli w stronę Nonthal i o dziwo nikt na nich nie napadł ani nic się nie wydarzyło.
Wędrówka trwała siedem godzin, lecz wkońcu dotarli do bram miasta Nonthal.

- No! jesteśmy na miejscu! - mówi Origrin uśmiechając się.
- Dobra fajnie, ale co to za smród? - pyta się Ozzis.
- Nieopodal miasta jest śmietnisko i jakaś spalarnia, stąd ten smród. - odpowiada Michalius

Gdy zbiżali się do głównych bram zaczepił ich mały chłopiec.
- Jesteście poszukiwaczami przygód? - spytał trzymając w ręku stertę jakiś papierów.
- Można tak powiedzieć - odpowiedział Ozzis.
- To proszę to dla panów. - Chłopiec wręczył Ozzisowi kartkę na której była jakaś elfka i nagroda za nią wyznaczona.
- Co o tym sądzicie? - Ozzis przekazuje kartkę Michaliusowi.
- Zaginęła Maerdaew Kiras... 2000 sztuk złota za odnalezienie i przprowadzenie jej do Grodu Czarów.
- No żesz kurwa! mieliśmy ją pod samym nosem! - krzyczy Origrin
- Hahahaha, no nie! 2 tysiące wam chodziło pod nosem!. - śmieje się Ozzis
- Cicho być! - Krzyczy Origrin
- Dobra, dobra...
- Nie może być zbyt daleko... dopiero co odeszła może ja gdzieś jeszcze znajdziemy. -mówi Michalius
- Oby... dwóch tysięcy nie dostaje się codziennie...
- Jak znajdziemy zajmiemy się nią, ale najpierw chodźmy oddać te pudełko.

Gdy Michalius, Origrin i Ozzis byli w pobliżu sklepu zauważyli grupkę ludzi która krzyczała tak jakby komuś kibicowała.
Michalius zaczepił jednego z przechodniów.
- Co tam się dzieje?
- co tam? paru najemników próbuje przejść przez piwnicę Nonthala.
- Co to za piwnica? - Pyta się Origrin
- Czarodziej Nonthal, stąd nazwa miasta, zbudował piwniczkę najerząną pułapkami teleportacyjnymi. Ten kto przejdzie przez piwniczkę może się podobno spodziewać wysokiej nagrody.
Nikomu się dotąd nie udało ale ciągle ktoś próbuje a przy okazji jest jakaś rozrywka dla miejscowych he he he.

Z miejsca gdzie stała grupka ludzi rozległ się niebieski blask i głuchy szum.

- No! najemnicy są już na pustyni na północy zanim tu wrócą minie z jakieś 3 dni... o ile wrócą hehehe.
- Dzięki.
- Nie ma sprawy.

Michalius, Origrin i Ozzis weszli do sklepu i zobaczyli pół elfa i stojącego obok Gnoma ubranego w dziwaczny strój i gogle zasłaniające oczy.

Słychać było jak Gnom coś harczył do pół elfa
- Nie martw się, jest u mnie bezpieczna. Nic jej się nie może stać.

Półelf, odskakuje od gnoma jak oparzony na widok przybyszów. Gnom, jak gdyby nigdy nic, kontynuuje głośniej:
- Jak nie to nie. Mam czas. Rzucę jeszcze okiem na te pergaminy.
Po tych słowach idzie w stronę Origrina. W tym czasie Michalius oddawał pudełko i brał zapłatę.
Przystanął przy Origrinie i mówi:
- Głupi poszukiwacze przygód. Cenicie tylko to, co piękne i świecące. Nie potraficie dostrzec, ile pożytku mogą przynieść rzeczy na pozór obrzydliwe.
Gnom przepycha się pomiędzy Origrinem a Ozzisem lecz zatrzymuje go glos półelfa:
- Panie Uvarkk, to dla pana.
Półelf wyglądał na zaskoczonego że Michalius i Gnom się nie znają, Gnom odebrał pudełko i i wyszedł ze sklepu i ruszył w stronę śmietniska.
- Dośc wyszczekany jak na kogoś przy takim wzroście - mówi Ozzis
- O to się nie martw, następnym razem rozwalę go moim młotem.
- Dobra mamy kasę, idziemy.

Michalius, Ozzis i Origrin wychodzą ze sklepu i spotykają pewnego mnicha, nazywał się Pieron Calabra i wyglądało na to że chce z porozmawiać.
- Witam panów czy mogę...
- czego chcesz?! - przerwał mu Michalius
- chciałem tylko.
- Do rzeczy! - znowu mu przerwał Michalius
Michalius bardzo nie lubił mnichów ani innych uduchowionych bo uważał że zwykłe modlenie się i śpiewanie do bogów nic nie daję.
Żeby coś osiągnąć trzeba to zrobić samemu a nie czekać aż ktoś nam to ześle z góry, lub z dołu...
- Chcę was prosić o pomoc, chodzi o tego Gnoma. Ciągle siedzi w tej spalarnii i sądzę że coś kombinuje.
Macie tam pójść w nocy tak żeby nikt was nie zobaczył i mi zdać raport co tam robi.
- Co z tego będziemy mieli?
- A czego byście chcieli? złota? informacji? błogosławieństwa?
- Te błogosławieństwo se daruj dziadek. Złota i informacje na temat tej elfki. - Michalius przekazuje afisz z Maerdaew.
- A więc dobrze... zapłacę wam po 300 sztuk złota na głowę, i jak usłyszę jakieś wzmianki o tej Maerdaew... to wam powiem.
- Zgoda. - odpowiada Michalius.

- To co teraz robimy? to nocy jeszcze dużo czasu, a ja nie lubię siedzieć bezczynnie... - mówi Origrin
- Ja raz musiałem siedzieć na dachu pewnego budynku 15 godzin tylko po to żeby zabić swój cel.
- Bo ty miałeś do dupy zawód, skrytobójca? na chuj on komu? - śmieje się Origrin
- Po to żeby zabijać małych krasnoludków bo za bardzo pyskują innym - odpowiada Ozzis
- Cicho! w ogóle nie zamierzam was niańczyć do czasu zachodu słońca... idę się przejść. - mówi Michalius i po chwili odchodzi.
- Co z nim? - pyta się Ozzisa Origrin.
- Nie mam zielonego pojęcia...

Michalius poszedł na drugi koniec miasta, Ozzis poszedł do Burdelu który był niedaleko bramy miasta, a Origrin do karczmy która była naprzeciw sklepu.

Origrin wszedł do karczmy i przysiadł do baru. Origrin uderza w dzwonek i czeka na przybycie barmana.
Gdy siedział rozglądał się dookoła i zauważył 4 młode elfki siedzące w jednym ze stołów które wpatrywały się w Origrina i chichocząc co jakiś czas.
- Co podać?
- Co?...
Barman nie był zbyt wysoki... jak na pół orka.
- Co podać? - zapytał znowu.
- Ah tak całą butelkę Skoomy i jedną butelkę tego co macie tu najmocniejszego.
- Widzę że ktoś odważny zawitał do mojego baru...
- A co?
- Skooma to soczek dla dzieci w porównaniu z naszym Oddechem Smoka, nasz najmocniejszy trunek, każdy ma dośc po dwóch szklankach.
- Nie pierdol mi tutaj tylko dawaj mi tu flache!
- Jak chcesz...
Barman idzie na zaplecze i po chwili wraca z Skoomą i czarno czerwoną butelką z eleganckim napisem ,,Oddech Smoka''
- 246 sztuk złota
- trzymaj - Origrin rzuca sakiewkę złota na ladę i otwiera butelkę Skoomy.
- Skończę Skoomę i zobaczymy ile wart jest ten Kaszel Smoka!
Nagle do Origrina podeszła młoda kobieta z kręconymi włosami, człowiek.
- Barman nie żartuje prze pana, trunek w dużych ilościach potrafi zabić...
- Pieprzyć Barmana i te przesądy! jestem krasnoludem! żaden mi alkohol nie straszny!
- Więc lepiej będę miała pana na oku.
- A miej mnie w gdzie tylko zechcesz?! mi to wisi!
Wypiję Skoomę i jedziemy z tym ,,Kaszelkiem Smoczka''


Kiedy Origrin opróżniał butelkę Skoomy Ozzis już rozgościł się w Burdelu.
Główna sala wyglądała jak małe koloseum ozdobione czerwonymi szarfami z dominującym różowym kolorem wnętrza.
Burdelem zarządzała pewna kobieta na która mówiono Matka. Podobno założyła Burdel na samo życzenie Czarodzieja Nonthala.
- Witam pana, nazywam się Bishu lecz proszę do mnie mówić Matka.
- Dobrze mamo. - odpowiada Ozzis rozglądając się dookoła.
Matka zamilkła przez krótka chwile po czym odpowiedziała:
- Proszę poczekać, idę po moje dziewczyny.
- Dobrze!
Gdy Matka odchodziła Ozzis spoglądał na jej atrybuty.
- Za patrzenie też trzeba płacić... - powiedziała Matka zza pleców.
Ozzis usiadł na krześle i czekał aż przyjdzie Matka z Kurtyzanami.
Po kilku minutach Matka schodzi z grupą dziewczyn.
- A więc która dziewczynę pan sobie życzy do towarzystwa?
- A ile można najwięcej?
- Cztery.
- A więc niech się przyjrzę... - Ozzis przemierza wzrokiem kurtyzany ubrane w przeróżne stroje, od żebraka aż po królową.
- Hmmm no to tak... Chcę Królową, Tropicielkę, Siostrę zakonną i tą zabójczynie!
- ciekawa mieszanka... Mam nadzieję że dziewczyny pana zadowolą.
- Ja też mam taką nadzieję! chodźcie dziewczyny! powale was i pokaże wam gdzie jest południe!
Ozzis i kurtyzany poszli do jednego z prywatnych pokoi a w tym czasie Michalius zwiedzał miasto.

- Całkowite zadupie... wolę już mieszkać z stadem Elfów niż tu.
Po kilkunastu minutach usłyszał jakieś krzyki dochodzące z zaułku na przeciw niego.
- Co znowu?! - Michalius po tych słowach udał się do tego zaułku gdzie słyszał krzyki i zobaczył człowieka który próbóje obrobić jakąś elfkę.
- Hej ty! nie masz co robić?! - krzyczy Michalius
- Nie?... a co ty mi możesz? lepiej spadaj zanim się do ciebie też dobiore!
- Sam tego chciałeś... - Michalius wyciągnął swoje miecze zza pasa i szedł w strone bandyty.
Bandyta na widok nadchodzącego Michaliusa wyjął swój miecz i podrzuca nim z jednej ręki do drugiej.
- O! a więc tak chcesz załatwić sprawę co?!
Bandyta zaatakował mieczem lecz Michalius się obronił prawym ostrzem a drugim odciął mu dłoń.
Krew trysła na maskę Michaliusa czyniąc ją praktycznie całą czerwoną.
- Wiesz jak trudno wyczyścić krew?! - Michalius kopnął bandytę powalając go na ziemię i trzymie mu ostrze przy gardle.
- Nie! panie! dostał już nauczkę! na Bogini nie zabijaj go!
- A niby czemu? ciebie by pewnie zabił.
- Nikt nie zasługuje na śmierć! nie życzę mu śmierci!
- Ale ja tak! giń N'wah! ( w języku Mrocznym Elfów oznacza szumowinę ) - Michalius wbija miecz w gardło bandyty przekręcając ostrze na prawa i jednym szybkim ruchem odcina całą głowę.
Elfka była w szoku na widok tak dużej ilości krwi na niej, na śnianach, chodniku i na samym Michaliusie.
- To sobie chyba wezmę - Michalius wyciąga zza pasa bandyty sakiewkę złota i przypina do swojej.
- Widzę że niczym się nie różnisz od takich zwyrodnialców, nawet jesteś gorszy!
- A ty myślisz że będe się przejmował zdaniem jakieś elfki? - Michalius idzę powolnym krokiem w stronę elfki i wykonał szybki ruch mieczem przed jej twarzą przy tym samym pozbywając się krwi na mieczu.
- Spadaj stąd!
Elfka wstała z podłoża i zaczęła uciekać w głąb miasta a Michalius wyszedł z zaułka i zatrzymał go głos kobiety:
- Widzę że ci humor dopisuje...
Michalius odwraca się i widzi Elfkę Krwi z ciemnymi długimi włosami, odzianą w bordową suknię. Siedziała na jednej z beczek które były przy ścianie tuż obok zaułku gdzie teraz leży martwe ciało.

- Dobra! jedziemy z tym koksem!
Origrin otwiera butelkę i napełnia kieliszek.
- Za alkohol!
- Za alkohol! - powtarza tłum stojący zza Origrinem kibicując mu i obstawiając zakłady ile wypije.
Origrin wypija pierwszą rundkę i mówi:
- Kurwa! ale zajebiście mocne cholerstwo!
- Mówiłem - odpowiada Barman
- cicho! następna rundka!
Po 20 minutach chlania Origrinowi zostały ostatnie 6 kieliszków. a z tyłu można było słychać okrzyki tłumu.
- Jeszcze nikt tyle nie wypił!
- Powinnien być już martwy!
- To niesamowite!
- Kurwa! przegrałem cała forsę jaką miałem!
Nagle jakiś człowiek podchodzi do ledwo siedzącego Origrina i całuje go w czoło i krzyczy:
- Pij ty mój złoty krasnoludzie! dzięki tobie nieźle się dzisiaj obłowię! jeszcze 6 kieliszków!
Origrin zaczął coś bełkotać do człowieka lecz on na to nie zwrócił uwagi odszedł trzymając w ręcę dużą sakiewkę złota.
- Barman!... dawaj mi tu szkło i... zlej do niej resztkę tego jaszczura!
Ktoś zaszeptał Origrinowi że to smok a Origrin odpowiada:
- Jeden i ten sam ork! bez urazy! - zwraca się do Barmana.
Gdy Barman podał szklankę Origrinowi to odrazu ją podniósł bez zastanowienia się i wypił.
- Yeeeeeeeah! tak! kocham cię mój krasnoludzie! słyszysz!? - krzyczy ponownie człowiek
Origrin po kilku sekundach po wypiciu ostatniej szklanki stracił przytomność i uderzył głową o ladę.
- Przejdziesz do historii tej Karczmy i innych! chłopie! - Człowiek po tych okrzykach zebrał pieniądze które wygrał i wyszedł z knajpy.
Do Origrina podchodzi znowu ta sama dziewczyna co go zaczepiła przed rozpoczęciem picia.
- Miałeś szczęście... lepiej cię stąd zabiorę...
Kobieta chwyta Origrina za ramiona i próbuje go jakoś wytargać z karczmy.

- A więc lubisz czasem sobie kogoś zabić co? - mówi Elfka.
- A ty to niby kto? - pyta się podejrzliwie Michalius
- Nie musisz się obawiać, choć twoja czujność mnie intryguje. - odpowiada Elfka.
- Nie odpowiedziałaś na pytanie.
- Ah przepraszam... nazywam się Janeth - zbliża się do Michaliusa.
Czy jesteś zainteresowany wstąpieniem Do Mrocznego Bractwa?
- Dopiero co chcieliście mnie zabić a teraz chcecie mnie w swojej organizacji? coś tu jest nie tak...
- Ah tak... słyszałam że byłeś otruty. Ale zapewniam cię że Mroczne Bractwo nie ma nic z tym wspólnego - Janeth kładzie rękę na ramieniu Michaliusa.
Byłbyś cennym sprzymierzeńcem, i przy okazji byś dowiedział się kto naprawdę chce cię zabić.
- Kto? - Michalius przypatruje się ręce Janeth i nie widzi blizny w kształcie kosy.
Janeth zdejmuje dłoń z ramienia Michaliusa i odwraca się tyłem.
- Nie mogę powiedzieć. Dołącz do nas a przekonasz się. - Janeth odchodzi
Jeszcze się spotkamy, a ty za ten czas przemyśl to. - Janeth zanika w cieniu budynków.
- Mroczne Bractwo co? zobaczymy co z tego wyjdzie.
Michalius postanowił wrócić przed karczmę by się spotkać z Origrinem i Ozzisem.

- Ah dziewczyny... byłyście wspaniałe!
- Dziękujemy panie, cieszymy się że mogłyśmy spełnić twoje wymagania. - mówi jedna z Kurtyzan
- Ooooo ja też się ciesze! - Ozzis bardzo zadowolony się ubiera i zmierza w stronę drzwi. Przy drzwiach czekała na niego Matka.
- Może pan teraz zapłacić.
- Oczywiście... ile?
- 4790 sztuk złota
W głowie Ozzisa przychodziło tylko jedno słowo, które się kojarzyło z Kurtyzanami.
- A więc?
- Proszę poczekać... - Ozzis sięga ręką do kieszeni i szybko odtrąca Matkę na bok i ucieka w stronę drzwi.
- Siostry! darmozjad ucieka!
Wyglądało na to że kurtyzany miały też umiejętności bojowe... w tym strzelanie z łuku.
Ozzis ucieka korytarzem i próbuje ominąć strzał które w niego lecą.
- Co do cholery?! nie ma co! zostanę żygolakiem to mi będą płacić za seks a nie ja im!
- Zestrzelcie jego ptaka! - krzyczy jedna z kurtyznan trzymająca w ręku kuszę, z której po chwili wysyła bełt w stronę Ozzisa.
Bełt wbił się w ściąnę parę centymetrów poniżej krocza Ozzisa.
- No wiesz co?! jak już ptaki to nad staw! a mojego zostaw!
Ozzisowi udało się wydostać z burdelu bez żadnych ran. Ozzis ucieka ulicą w stronę karczmy a po drodze spotyka Michaliusa.
- Cześć! - krzyczy Ozzis
- Kłopoty z dziwkami?
- Tak jakby... widzę że ty miałeś mniej szczęścia, jesteś cały w cieczce hahahahaha - Ozzis zaczyna uciekać
- ty... mniejsza... oby cię te dziwki dorwały...
Nagle Michalius widzi grupkę uzbrojonych kurtyzan biegnących w jego kierunku.
- Widziałeś biegnącego tędy Mrocznego Elfa? - pyta się jega z kurtyzan
- Oooo tak... pobiegł w strone karczmy.. o tam. - Michalius wskazuje pale.
- Dzięki! Dorwiemy skurwiela!
- Życzę szczęścia.

Gdy Ozzis dobiegł do Karczmy zobaczył dziewczynę ciągnącą Origrina za ramiona do najbliższej ławki.
- Zabiłaś mi krasnoluda?! - pyta się Ozzis.
- Sam to zrobił, za dużo alkoholu.
Z dala słychać nadbiegające kurtyzany.
- Cholera muszę się schować! - krzyczy Ozzis.
- Wejdź do tej skrzyni - wskazuje mu dziewczyna
- Błagam cię nei zdradź mnie...
- Dobra, dobra,

Ozzis siedział w skrzyni i słyszał głuche odgłosy rozmowy pomiędzy nieznajomą dziewczyną a kurtyzanami. po kilki munitach dziewczyna otwiera skrzynie.
- Droga wolna, powiedziałam im że uciekłeś w strone bram miasta.
- Dzięki!
- Nie ma za co. Widzę że chyba nie macie noclegu... u mnie w domu jest pare wolnych pokoi więc moge wam jeden odstąpić.
- Jeszcze raz dzięki! i przy okazji, mam na imię Ozzis, a ty?
- Nina
- Nina... piękne imię wiesz?
- Może... chodźmy już krasnolud lewdo żyje a na ciebie polują kurtyzany.

Ozzis i Nina przenosili Origrina do pokoju w którym było tylko jedno okno i dwa łóżka.
Ozzis i Nina położyli Origrina na jednym z łóżek a te tak zaskrzypiała jakby miało zaraz pęknąć.
- No to chyba sobie pośpi dobre pare godzin.
- Chyba tak.
Nagle Ozzisowi się przypomniało o Michaliusie, i że mieli się spotkać przy karczmie.

- No i gdzie te patałachy znowu polazły do cholery!
- Ej! Michalius! dawaj tu! - Ozzis krzyczał z okna z domu na pierwszym piętrze który był pare metrów dalej od karczmy.
- A więc... macie jeszcze jednego kolegę? - pyta się Nina z drobnym zawiedzeniem w głosie.
- Ta, i widać że nieźle nabroił.
- To znaczy?
Michalius puka do drzwi Niny.
- Idę mu otworzyć. - mówi Nina.
- Lepiej go nie wpuszczaj. - mówi Ozzis
- Czemu? - Nina otwiera drzwi i widzi Michaliusa całego w krwi.
- Mój boże!
Michalius zagląda przez ramię Niny i widzi Origrina leżącego na łóżku i Ozzisa obok cicho śmiejącego się.
- Co... wy... odpierdalacie?!
- No co? ja mam problem z kurtyzanami a Origrin wyżłopał za dużo.
- A tu co robicie?!
- Zaprosiłam ich do siebie bo myślałam że będą mieć problem - Nina przygląda się szacie Michaliusa z której kapie krew na podłoge.
Alę widzę że ty masz o wiele poważniejsze kłopoty...
Z dołu słychać strażników jak krzyczą że w mieście jest morderca i trzeba go schwytać.
- Na litość Akiry! wchodź tu - chwyta Michaliusa za ubranie i pociągnęła go do mieszkania. A tam gdzie była plama krwi położyła wycieraczkę.
W co ja się wpakowałam...
- Ah daj spokój! my porządne chłopaki! - krzyczy Ozzis
- A on to co? - patrzy na Michaliusa Nina.
- A on to psychopata.
- Jeszcze raz taki odzew to ci utnę łeb i nakarmię nim szczury.
Nagle ktoś puka do drzwi.
- Schowajcię się proszę!
Michalius idzię do pokoju z Origrinem szybkim krokiem i po drodze chwycił Ozzisa za ramię i pociągnął go tam ze sobą.
- Hej uważaj na ubranie - mówi Ozzis
- Zamknij się - odpowiada Michalius.
Michalius i Ozzis zamykają cicho drzwi i oczekują.
- Oby się nie zorientowali - Nina sobie pomyślała.
Nina otwiera drzwi i widzi trzech strażników.
- Dzień dobry pani.
- Dzień dobry... w czym mogę pomóc?
- Szukamy tego mężczyzny, jest podejrzany o morderstwo i zmasakrowanie ciała. I o duży dług w Burdelu - strażnik wręcza afisz z podobizną Ozzisa
Nina ogląda afisz i zerka w stronę drzwi gdzie się ukrywają Michalius i Ozzis.
- Nie widziałam go.
- Napewno? bardzo by nam pani pomogła.
- Przepraszam jednak nie.
- Więc dziękuje, i przepraszam za zabranie czasu.
- Nie szkodzi do widzenia.
Strażnik odchodzi i poślizgnął się na wycieraczce, wycieraczka się trochę przesunęła i rozmyła plamę krwi która w tej chwili była bardzo widoczna.
Nina szybko poprawiła wycieraczkę zanim Strażnik zdążył się odwrócić i sprawdzić o co się poślizgnął.
- Przepraszam to moja wycieraczka - Nina się uśmiechnęła i zamknęła drzwi.
- Co teraz? mówi jeden z strażników
- Nie wiem szukamy dalej.
- poczekajcie muszę se zapalić - mówi drugi
- No to ja chyba też sobie zapalę.
Nina poszła do pokoju gdzie się ukrywali Michalius i Ozzis, otwiera drzwi i pokazuje afisz Ozzisowi
- Co tu się dzieję co? - pyta się Nina.
Ozzis spogląda na afisz i po chwili zaczyna krzyczeć:
- Co jest? masz krzywy nos? - śmieje się Michalius
- To nie jest śmieszne! ty będziesz se zabijał a wszystko pójdzie na mnie tak?
- Czemu nie? dobry układ.
- Taaaa... i masz rację mam krzywy nos!
Zapadła cisza.
- Bosko! jestem wspólniczką przestępców... i to jeszcze dwóch.
- Mogło być gorzej. - mówi Ozzis
- Przypominam że w nocy musimy iść na wysypisko.
- Tak wiem pamiętam...
- Wiecie co? wyjdźcie nie chcę z wami już nic nie mieć wspólnego, noi kolega mi brudzi wykładzine krwią.
- Dobra, jasne już wychodzimy.
Ozzis otwiera drzwi i widzi strzech strażników stojących na dole.
Ozzis zamyka drzwi i mówi:
- Mamy plan B? na dole są strażnicy.
Nina podchodzi do okna otwiera je odsówa się i wskazuje ręką i kiwneła głową tak jak by chciała powiedzieć ,,proszę''
- No tak okno! przecież do dziewczyny się wchodzi drwziami a wychodzi oknem! tylko jest taka różnica że tu nie ma wściekłego ojca... - mówi Ozzis.
- A co z Origrinem? - pyta się Michalius
- Czy krasnoludy spadają na cztery łapy?
- Nikt mną nie będzie rzucał - powiedział Origrin który stał w drzwiach oparty ręką ścianę.
- W końcu się zbudziłeś, choć chciałbym zobaczyć latającego krasnoluda.
- A ja następną butelkę Smoka...
- Przepraszam? możecie już iść?
- Ah tak już idziemy.
Gdy wszyscy byli już na dole przystanęli przy ścianie żeby ich nikt nie widział.
Nina na chwilę wychodzi z okna i rzuca białą maskę Ozzisowi.
- Może ci się przydać, w tych okolicznościach...
- Dzięki! - Ozzis przypatruje się masce
Ha! mam fajniejszą maskę od twojej Michalius!
- Zamknij się bo nas usłyszą strażnicy.

Michalius, Origrin i Ozzis przesuwali się w kierunku złomowiska próbując być przez pewien czas niezauważeni.
- Co mnie ominęło? że Michalius jest cały we Krwi?
- Ja to zadłużyłem się w burdelu, a on to nie mógł się powstrzymać i musiał! kogoś zabić.
Michalius nie odpowiedział na te zdanie i wychylił się zza róg domu sprawdzając czy żaden strażnik nie idzie.
- Jakby tak nie patrzeć... to Ozzisa scigają.
- Ta mnie mogą oskarżyć co najwyżej o dług w burdelu, ale to Michalius jest cały we krwi więc wygląda na to, że to on kogoś niedawno zabił.
- To czemu ja mam się chować?
- No to idz przed nami, jak kogoś zobaczysz to nam powiesz - Michalius odpiął swoją pelerynę z kapturem przez co było widać jego długie białe włosy,
- Michalius to nie czas na striptiz... i przy okazji myślałem że jesteś krótko ścięty... - mówi Ozzis
- to raczej różnicy w tej chwili nie robi co?
- Nie
Michalius otwiera jedna ze skrzynek stojących obok i wrzuca tam swoją pelerynę.
- To nie załatwia problemu, nadal jesteś cały we krwi.
- Ale teraz wygodniej.
- dobra idziemy.

Michalius, Ozzis przemykali się ulicami i pomiędzy domostwami by dojść na złomowisko lecz gdy Origrin był na środku ulicy zauważyli go strażnicy.
- Hej ty tam! zatrzymaj się! - krzyczy jeden z strażników.
- Kto ja?
- Tak ty chodź tu!
Origrin podchodzi do strażników a Michalius i Ozzis przeszli na drugą stronę niezauważeni.
- Powiedz nam czy widziałeś... zaraz, to ty!
- Co ja?
Strażnik klepie po ramieniu drugiego strażnika i wskazuje palcem na Origrina.
- To ten krasnolud który wypił całą butelkę Smoczego Oddechu!
Wiesz że już drukują afisze z twoją podobizną?
- Doprawdy?
- Tak! w całym Isteronie i w każdej karczmie będzie wisieć twój afisz.
- Jak miło... - Origrin ogląda się za siebie i sprawdza czy Michalius i Ozzis przeszli.
Ozzis wychodzi z zaułka i pokazuje mu że wszystko jest okej, lecz po chwili Michalius chwycił go za ramię i pociągnął.
- Muszę już iść chłopaki.
- Aha... dobrze. Do widzenia.
Origrin ruszył przed siebie a Michalius i Ozzis byli już na miejscu i czekali.
- Jak myślisz długo tak będziemy tu sterczeć?
- Nie wiem... Origrin ma jeszcze kaca więc mu to troche zajmie.
- Aaaa więc... o co poszło?
- Z czym?
- No wiesz, raczej się nie kąpałeś w krwi od tak sobie.
- Ktoś szukał problemów, więc je znalazł.
- Ale żeby zmasakrować ciało?!
- Odcięta głowa i ucięta ręka to nie aż takie zmasakrowanie...
- Dobraaaa...
Origrin wkońcu doszedł na śmietnisko i ciężko dyszy.
- Jak się czegoś nie napiję to chyba będzie ział ogniem.
- Pieprzysz... idziemy - Mówi Ozzis.

Michalius, Ozzis i Origrin idą wzdłuż śmietniska aż doszli to punktu wyjścia.
- Pięknie i co dalej?
- Wracamy i poszukamy innej drogi
Odwracają się a za nimi stała grupka koboldów, nie atakują lecz jeden z nich pewnie przywódca wysuwa się do przodu i coś harczy pod nosem:
- Wy uratować nasz bóg! To my pomóc, my dużo pomóc! Pomóc zabić gnom, zły, wstrętny gnom!
Ozzis podchodzi do Michalius i szepta mu do ucha.
- Od kiedy koboldy umią mówić?
- Pewnie od 30 sekund - mu odpowiada Michalius.
- To może być podstęp... koboldy od tak sobie nie mówią wspólnym.
- Macie rację... lepiej ich wybijmy co do jednego.
Michalius wyciąga dwa miecze i zaczyna nimi wirować wokół, Ozzis wyciąga krótki miecz i sztylet a Origrin ściąga z swoich pleców swój młot.
- My chcieć, po dobremu! ale wy nie dwać wyboru! atak! - krzyczy kobold
Michalius rozpoczął szarże jako pierwszy a Ozzis i Origrin tuż za nim, koboldy też rozpoczęły szarże i biegli do siebie z dwóch końców śmietniska.
Rozpoczęła się walka Michalius wirował swoimi mieczami na wszystkie strony ucinając głowy koboldom, a niedobitków zabijał mroczna magią.
Ozzis wykonywał precyzyjne ataki w serca koboldów i rzucał nożami.
Origrin wymachiwał młotem odrzucając koboldy na duże odległości lub miażdżąc ich pod swoim młotem.
Krew i martwe ciała były wszędzie sprawiający że niektóre koboldy się ślizgały lub potykały się.
Michalius użył swej magii i podniósł dowodzącego koboldami w powietrze i wytworzył niewidzialną barierę mocy która zgniotła kobolda zostawiając z niego samą skórę i zmiażdżone kości.
Gdy w końcu wszystkie koboldy zostały zabite Michalius oczepuje się z kurzu i chowa mieczę.
- No rzesz cholera, teraz ja też jestem cały we krwi... - mówi Ozzis
- zaraz co to? - mówi Origrin podnosząc mały świecący kamień.
- Pokaż mi to - mówi Michalius poczym Origrin daje kamień.
Kamień zdaje się być z jakiegoś dziwnego tworzywa a na nim jest jakaś runą która lekko połyskuje w świetle księżyca.
- Co to? pyta się Ozzis.
- Jeszcze nie wiem - mówi Michalius poczym dotyka palcem runy.
Kamień się mocno zaświecił a sterta śmieci zaczęła się osuwać tworząc małe przejście.
- Panowie... chyba mamy naszą drogę. - mówi Ozzis
- Wchodzimy!
Michalius wchodzi jako pierwszy do małego przejścia i zanika w ciemnościach a za nim Ozzis i Origrin podążali.

- Kurwa! ale tu ciemno! jak w dupie Skaga! - mówi Origrin
- Wypowiadasz się jako ekspert? - mówi Ozzis
Michalius wytworzył mała świecącą kulkę z dłoni która oświetlała trochę przejście.
- No w końcu jakieś światełko w tunelu.
- No niby...
Szli tak przez jakieś 10 minut a Ozzis i Origrin ciągle kłócili się o to kto zabił więcej koboldów.
- Cicho chyba coś słyszę.
Michalius dochodzi do końca i widzi małe drzwi które otwiera.
Za nimi była spalarnia przy której pracowały koboldy wrzucające śmieci do wielkiego pieca i przy tym wytapiały różne częsci.
W całym pomieszczeniu dominował kolor pomarańczowy i gorąc od wytapianego żelaza.
Gdy Michalius wyszedł z tunelu usłyszał jakąś rozmowę dobiegającą z strony pieca.
- Dobra teraz cicho. chodźcie za mną.
Ozzis i Origrin spojrzeli na siebie wzruszyli ramionami i poszli za Michaliusem.
Michalius zeskoczył z małej kładki i przekradał się pomiędzy piecami.Ozzis został na górze a Origrin podążał za Michaliusem ubezpieczając go.
Gdy Michalius podszedł bliżej słyszał już fragment rozmowy.
- Skoro już mamy artefakty i relikwie możemy za niedługo rozpocząć rytuał.
- Mamy już dwie elfki... z tego jedną egzotyczną, nasz pan będzie zadowolony.
- Kiedy schwytaliście drugą
- Wczoraj rano.
- Dobrze, mam nadzieję że to nie przyniesie nam problemów.
- A co do tych najemników... czy już nie żyją
- Pewnie tak, inaczej już by tu byli, koboldy muszą teraz pewnie sprzątać ich zwłoki.
- Oby
Michalius odrazu wiedział kto tam był, więc dał znak ręką Ozzisowi by szedł dalej górą a Origrinowi przy przyszedł tu jak najszybciej.

Michalius wychodzi zza pieca i krzyczy:
- Calabra! ty kłamliwy sukinsynu!
Michalius zauważył też gnoma stojącego obok Pierona, najwyraźniej to był ten gnom którego spotkali w sklepie.
Gnom zaczął uciekać a Pieron tuż za nim.
- Ozzis nie daj im uciec!
Ozzis pobiegł w stronę drzwi i zeskoczył z górnej półki na Pierona lecz gnom uciekł i zabarykadował drzwi.
- Mów co tu jest grane!
- Nic nei powiem!
- A więc tak? - Ozzis uderza Pierona pięścią w twarz.
- To nic nie zmienia!
Przychodzi Michalius i mówi:
- Lepiej nam powiedz o co tu biega i czemu zależało ci nas zabić?
- Wal się!
- wrzućmy go do tego pieca! - krzyczy Origrin
- Origrin... pożycz mi twój młot na chwilę.
- Po co?
- Poprostu daj.
Origrin przekazuje młot Michaliusowi.
- To jak dalej nie śpieszno ci mówić?
- Odwalcie się! nic am nie powiem w imię mojego pana.
- Pana tak?... - Michalius nadepnął na rękę Pierona tak że ją unieruchomił i spuścił młot na jego dłoń.
- Nadal nic?
Pieron zaczął wyć i rzucać się z bólu.
- To nie wystarczy!
- Aha?
Michalius bierze zamach i uderza młotem w dłoń Pierona z całą siła.
- Oooo... bardzo duża plama krwi do zmycia! twoje koboldy będą miały co robić.
- Dobrze Dobrze ( jęczy ) powiem wszystko!
- A szkoda chciałem zobaczyć co dalej. - powiedział Ozzis.
- a ja dalej podtrzymuję to żeby wrzucić go do pieca.
- Ja i gnom mieliśmy sprowadzić pewne artefakty do wykonania rytuału, tych artefaktów które były w pudelku!
- wiec czemu chcieliście mnie zabić?
- Bo byłeś z pewną elfką światłości... chcieliśmy się upewnić że nie będziesz jej szukał.
- A co z nią?
- Do rytuału są potrzebna jest krew Elficka!
- Maerdaew jest uwięziona tu?!
- Tak! i pewnie zaraz umrze bo my se to rozmawiamy a gnom zajmuje się rytuałem!
- Ozzis! szybko otwórz te drzwi! ja poszukam innego wyjścia!, Origrin... chciałeś się do czegoś wykorzystać piec prawda?
Ozzis podbiegł do drzwi i próbuje je otworzyć lecz bez żadnego skutku.
- Nie da rady! tu potrzeba czegoś większego!
- Czegoś większego tak? - Michalius rozgląda się wokół pomieszczenia i widzi wielki kocioł z przetopionym żelazem.
- Origrin! pieprz piec! mamy tu coś lepszego!
Michalius wskoczył na większą kładkę i zaczął niszczyć łańcuchy które trzymały kocioł w miejscu.
- No siedź tu i czekaj na Michaliusa - mówi Origrin kładąc Pierona na drzwiach.
- Co chcecie zrobić?!
- Mam tylko jedno pytanie - mówi Ozzis.
- Jakie?
- Lubisz gorącą kąpiel?
- Uwaga! - krzyczy Michalius i niszczy przedostatni łańcuch.
Kocioł się przechylił i zaczął lecieć w stronę drzwi, gdy kocioł uderzył w drzwi miażdząc Pierona i wylewając gorący metal po całym pomieszczeniu.
- Wchodzimy!
Michalius wskakuje na kocioł i widzi przed sobą duże pomieszczenie z ołtarzem na końcu i artefaktami ustawionymi dookoła.
Spod ołtarza się wychyla Gnom i krzyczy:
- Nie powstrzymacie mnie! przybyliście za późno!
Za nim były przywiązane dwie elfki a jedną z nich była Maerdaew.
Gnom wyciąga sztylet i zabija elfkę obok Maerdaew.
- Ozzis chodź no tu!
Ozzis podbiega i stoi obok Michaliusa
- Trafisz?
- przekonamy się.
Ozzis wyciąga sztylet i przygotowuje się do rzutu.
- Kurwa szybciej! bo 2000 sztuk złota pójdzie się jebać!
Gnom zbliżał się z nożem do MaerDaew z nożem i bierze zamach, Maerdaew w ostatniej chwili spaliła jeden z więzów kulą ognia i odepchnęła gnoma do tyłu, w tym samym czasie Ozzis rzucił nożem.
Gnom dostał nożem w plecy i upadł na ziemię.
- Wspaniale! - krzyczy Michalius do Ozzisa.
- No a jak!
- teraz uwaga na metal...
Michalius Skaczę i chwyta się jednego z łańcuchów i przeskakuje na drugą stronę.
- Was chyba pogięło jak myślicie ze że będę skakał.
Nagle Origrin zaczął się unosić w powietrzu.
- Co jest do cholery?!
- Siedź cicho i daj mi się skupić - mówi Michalius trzymając wyciągniętą rękę
- eee dobra?
Origrin unosił się pare metrów nad rozgrzanym metalem.
- Michalius ja się tu pocę! wiesz co to znaczy?
- To znaczy że zaraz weźmiesz kąpiel!
Gdy Michalius przenosił Origrina Ozzis przeskoczył na drugą stronę i uwolnił Maerdaew.
- A ty kim jesteś?
- Ozzis, skrytobójca do usług - powiedział i ukłonił się.
Gdy Origrin był już po drugiej stronie Michalius przestał używać mocy i podszedł do Maerdaew:
- A więc znowu się spotykamy.
- Na to wygląda...
- Hej chłopaki! nie wiem jak wy ale ja spociłem się jak dziki świniak! i chcę wkońcu stąd wyjść.
- Masz jakiś pomysł jak stąd wyjść? - pyta się Michalius
- Tam są drzwi można przez nie wyjść i wrócić na powierzchnię tyłem śmietniska.

- A więc mamy już jakiś plan.
- Nom! ale ja sobie wezmę to dla pamiątki - Ozzis wyciąga złote berło z jednego piedestału. A cała konstrukcja zaczeła się trząść.
- Głupi jesteś?! teraz to wszystko wyleci w powietrze?!
- Eee jak to?
- Tak to! jak byłam w niewoli to gnom opowiedział mi co nieco!
Jedna z ścian zniszczyła się i osunęła się na drzwi torując drogę przejścia.
- No świetnie! teraz nie mamy jak wyjść!
- Mamy! tu jest jakaś krata! - Krzyczy Origrin wpatrując się wkratę na podłodze.
- Origrin, rozbij ją! i spadamy stąd - krzyczy Ozzis
Origrin rozbija kratę swoim młotem i odsuwa się od niej.
- Kto pierwszy?!
- Ja! - krzyczy Ozzis skacząc do kraty.
z kraty było słychać jak Ozzis skrzyczy ten kto ostatni na dole ten... dzwięk się urwał.
- Origrin wchodź! Maerdaew ty tez!
Origrin wskakuje do tuneli a za nim Maerdaew. Gdy Michalius zbliżył się do kraty nastąpił wybuch, który go ogłuszył odrzucił na drugi koniec pomieszczenia.
Ozzis zjechał na sam dół i okazało się że jest to wyjście w stronę jeziora które było za śmietniskiem.
- No pięknie znowu skakać?!
Tuż za Ozzisem było słychać nadjeżdżającego Origrina
- Origrin zwolnij! zwolnij!
Origrin z pełną szybkością wjechał w Ozzisa razem wylatując z tunelu i wpadli do jeziora niżej.
- Ah.... przynajmniej zmyje z siebie tą krew.
- gdzie jest ta Maerdaew?
Ozzis patrzy w góre a Maerdaew spadła na niego podtapiając go.
Gdy się wynurzyli Ozzis się spytał
- A gdzie jest Michalius?
- Zaraz będzie, musi być już w drodze.
Tuż u góry Michalius wstaje z podłogi i oczepuje się
- To nie było z byt miłe uczucie, jak ja nie lubię wybuchów.
Gdy Michalius zmierzał w stronę kratki zauważył na ręcę gnoma bliznę w krztałcie kosy, tak jak u tego który próbował go zabić.
- Co jest?
Pomieszczenie ledwo stoi a Michalius dzieli pare metrów od kratki.
- Gdzie on jest?!
- Nie wiem był tuż za mną!
Nagle cała spalarnia wybucha roznosząc kawałki metalu we wszystkie strony.
- Pod wodę! - krzyczy Origrin na widok wielkiego kawału metalu lecącego w ich stronę.
Wszyscy za nurkowali a pod wodą widzieli płytę która opadała na dno.
- Wszyscy cali? - pyta się Maerdaew
- Tak, ale co z Michaliusem? - pyta się Origrin
- Jest martwy! nie zauważyłeś że przed chwilą całe śmietnisko szlak trafiło? - Odpowiada Ozzis.
- Szkoda... fajny z niego był kumpel...
- Wy się do cholery nie zamkniecie co?! - Krzyczy Michalius który stoi w tunelu na górze.
- Michalius!
- Róbcie miejsce nie chcę skakać na ten wielki odłam żelaza!
Gdy się odsunęli Michalius skoczył i wpadł do jeziora z którego po chwili wychodzi.
- Coś ty tam robił tyle czasu?!
Michalius wyciągą cztery artefakty wykonane ze złota zza pasa.
- Jak myślicie? ile za to dostaniemy? - zaśmiał się
- Ty skubańcu! - Origrin wychodzi z wody i ściska Michaliusa
- Dobra bez takich. - mówi Michalius
- Jak mówiłam tam gdzie wy to są same kłopoty...
- Jak chcesz możemy cię zadźgać tak jak ten gnom chciał, może cię to zadowoli? - mówi Michalius
- Niezbyt... - Maerdaew ucichła na chwilę.
- Żartowałem, obłowimy się panowie!
- O ile to sprzedacie, nie wiadomo czy ktoś to kupi - mówi Maerdaew.
Michalius Origrin i Ozzis spojrzeli na siebie i Ozzis mówi:
- O to się nie bój mamy zabezpieczenie. - Michalius i Origrin zaśmiali się
- Nie rozumiem...
- E to nic ważnego - mówi Origrin uśmiechając się.
- Już świta... pora zobaczyć co tam w mieście, może sprawy ucichły.
- Jakie sprawy - pyta się Maerdaew.
- Nic ważnego.
Michalius i reszta szli do miasta a po drodze natykali się na szabrowników i strażników próbójących opanować sytuacje.
gdy dotarli na miejsce zauważyli karawan i strażników tuż przy domu Niny.
- Co tam się dzieje? - Maerdaew się pyta
- cicho...
Michalius widzi jak dwaj strażnicy trzymają Ninę za ręcę i próbóją ją wsadzić do karawany.
- Dajcie mi spokój wy idioci!
- Do karawany z nią!
Gdy wrzucili Nine do karawanu zamknęli drzwi na klucz a Nina wypatrywała przez kraty, wtedy dostrzegla Michaliusa i innych.
- Hej! ratujcie mnie!
- Nie mieszajcie się w te sprawy!- krzyczy jeden z strażników.
- Czy powinniśmy?
- O tak.

Michalius wyciąga swoje dwa ostrza biegnie w stronę straży.
Nina próbowała coś zobaczyć przez kraty lecz tak trząsło powozem że nie mogła ustać na nogach.
Gdy wszystko ucichło drzwi otworzyły się a Nina wysiadła.
- Dziękuję że mi pomogliście.
- Przynajmniej za to że nas ukryłaś. - mówi Ozzis
- Aha - Michalius niezbyt był zainteresowany rozmową kiedy okradał zmarłych strażników.
- No to mamy czym jechać! - krzyczy Michalius
- Widzę że dużo mnie omineło... - mówi Maerdaew.
- No... trochę... - odpowiada Ozzis.
- Siedzę z przodu! - krzyczy Origrin biegnąc do powozu.
- O bogini mój dom jest zrujnowany! - krzyczy Nina spoglądając na wielki odłam żelaza w jej dachu.
- Michalius czy... no wiesz... - mówi Origrin
- Dobra! ostatni raz! - Michalius wstaje i rzuca Ninie jeden z artefaktów które wziął z spalarnii
- To powinno pokryć koszty napraw i coś ekstra.
- Jeju dzięki! nie wiem jak ci dziękować.
- Hej czekajcie też jadę! - Ozzis wskakuje na powóz i siada na dachu.
Maerdaew! jedziesz z nami?!
- No... jeśli mi wybaczycie...
- Nie ma sprawy - Krzyczy Origrin
Ozzis szepta do Michaliusa:
- Ją oddamy do Grodu?
- Jak zahaczymy...
- Wskakuj!
Maerdaew wsiadła do powozu a Michalius ruszył a Nina im machała ręką na pożegnanie.
- Zastanawia mnie parę rzeczy... - mówi Origrin
- Jakie? - odpowiada Michalius
- Na kij był ten rytuał? kto chciał cię zabić i kim jest ten gość od lissu z inicjałami R.U?
- Kto wie? może się nigdy nie dowiemy?
- Hmmm może. Ale mniejsza z tym mamy coś do sprzedania!

Powóz minął już bramę miasta i jechał w stronę wschodu. a przy bramie stała kobieta w bordowej suknii:
- Oj dowiecie się... o to się nie bójcie...

KONIEC


Nie ma emocji - jest spokój.
Nie ma ignorancji - jest wiedza.
Nie ma namiętności - jest pogoda ducha.
Nie ma chaosu - jest harmonia.
Nie ma śmierci - jest Moc.

Offline

 
  • Index
  •  » Gotowe ST
  •  » Zapomniane Opowieści Isteronu: Magiczne Pudełko

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.apokalipsa2012.pun.pl www.real-craft.pun.pl www.anime-school-life.pun.pl www.wiedzminonline.pun.pl www.csreggae.pun.pl